Bourjois city radiance

Postanowiłam że na blogu będę zamieszczać recenzje, ale tylko jeśli coś mnie zachwyci albo będzie totalną masakrą, czy też w internecie nie będzie wiele informacji na temat danego produktu. I tak oto przychodzę z recenzją ciekawego podkładu.
Od razu muszę wytknąć producentowi, że zrobił opakowanie które jest matowe i niesamowicie się brudzi :P

 Przechodząc do rzeczy mam ten najjaśniejszy kolor Ivoire Rose który i tak jest dla mnie trochę za ciemny, ale do przeżycia, ja jestem tak jasna że aż niebieska i jeszcze nie trafiłam na coś odpowiednio jasnego. Kolor jest podobny do najjaśniejszego Healthy Mix; beżowy zaś jaśniejszy i nie ciemnieje (nie ciemnieje, szczęście niepojęte!).
 Żeby nie było tak pięknie muszę podkreślić, że zmieniam odcień KAŻDEGO podkładu - moja karnacja to typowa szara zielenina, takie zgniłe khaki, do tego ekstremalnie jasna (słońce mnie pali jak wampira), więc żeby kolor dopasować dodaję granatowego i intensywnie zielonego cienia z paletki Sleek Ultra Mattes Vol2 aby uzyskać szarą zieleninę. Nie uznaję jednak tego za minus bo naprawdę nie zetknęłam się z podkładem w takim kolorze, jakiego potrzebuję. Jeśli nie wiecie o jaką karnację mi chodzi to mogę ją porównać do karnacji Azjatek - one właśnie mają taką bladziutką zielonkawą skórę. Tu macie zdjęcie mojej ręki i kawałka szarej nogi :D


 Podkład ma chyba najwygodniejszą na świecie formułę jeśli chodzi o aplikację - nieważne, czy nałożycie go palcami czy pędzlem, to i tak wtapia i rozprowadza się bez problemu, nie robi smug. Krycie jest średnie, możecie stopniować efekt bo produkt nie wygląda jak maska, nawet nie widać za bardzo że macie podkład, więc możecie osiągnać bardzo subtelne jak i mocniejsze krycie. Wykończenie jest mocno satynowe, ale nie wygląda to jakbym miała tłustą skórę w przeciwieństwie do Healthy Mixa, który dawał efekt tłustej skóry, ble ble. U mnie konieczne jest zapudrowanie go bo skóra trochę mi sie przetłuszcza i ma trochę nierówności - pory i takie wgłębienia, jak na fotkach niżej, zaznaczyłam to kółeczkami.

 Jako pudru używam skrobi ziemniaczanej, żaden inny puder nie daje mi tak wspaniałego efektu ale o tym w innym poście. Przy sklepowym pudrze podkład ważył się, ale u mnie to norma bo każdy podkład waży mi się po czasie jeśli nie użyję skrobi, ot, taki kaprys.
 Gdy już jest zapudrowany trzyma się calutki dzień, lekko mi znika z nosa ale mimo ciągłego tarcia nosa chusteczkami potrafi przeżyć! Efekt rozświetlenia jest, ale na mnie, bladziochu ciężko to uchwycić aparatem w telefonie, musicie mi uwierzyć na słowo.







 Kolejny plus za brak zapychania - moja trądzikowa skóra z otwartymi porami i zaskórnikami czuje się szczęśliwa. Niżej możecie zobaczyć zbliżenie na czoło zaraz po aplikacji i zapudrowaniu oraz na całą twarz po paru godzinach:


Nie edytowałam zdjęć, jedynie lekko rozjaśniłam niektóre żeby nie były zbyt ciemne. Swój podład dorwałam na promocji kup 1, a 2 za pół ceny w Superdrug, więc za ten i inny dałam łącznie 15 funtów. Zawsze korzystam z takich promocji, normalnie kosztuje około 10Ł.

Mogę go polecić, nawet jeśli skóra trochę się tłuści bo przy dobrym pudrze i odpowiedniej aplikacji wygląda świetnie i długo się utrzymuje. Obecnie jest to najlepszy jaki miałam, a miałam ich naprawdę sporo,

Komentarze